Mszyce – jak pozbyłam się ich oraz mięty i tymianku
To przypadek, czy przesąd?
Tym razem wrócę do problemu z ubiegłego roku. Napiszę Wam jak zlikwidowałam mszyce, niestety sposób ten nie okazał się najlepszy. Ale najpierw po kolei, co to są mszyce i jak próbowałam się ich pozbyć, zanim zabiłam tymianek i miętę. Trochę boję się pisać na temat mszyc, bo ja “przesądna trochę jestem”. Zapewne to przypadek, ale jak opisywałam ziemiórki, w momencie gdy ich nie było, to po opublikowaniu wpisu, ziemiórki przyleciały i na dobre się rozgościły. Gdy pisałam, że udało mi się w końcu wyhodować zioła w doniczkach, to one dwa tygodnie później umierały.
Teraz moje zioła nie mają się najlepiej, okazało się, że wylęgły się nowe ziemiórki. Już nie walczę z nimi wodą utlenioną i zastosowałam nemycel. Ale o tym napiszę następnym razem, bo dzisiejszym tematem są mszyce. Zdecydowałam się teraz o nich napisać, bo jeśli się “przypadkiem” pojawią po opublikowaniu tego wpisu, to może nie będzie mi tak szkoda ziół. Jak coś ma zaatakować moje roślinki, to niech to zrobi w momencie, kiedy i tak są w kiepskiej formie.
Mszyce żyją nie tylko na zewnątrz
W dzieciństwie mszyce widywałam często na różach mojej Mamy oraz na przeróżnych chwastach na łąkach, na których często się bawiłam. Dlatego myślałam, że mszyce żyją tylko na zewnątrz, nie spodziewałam się ich na moich ziołach hodowanych w domu. W pierwszej chwili, gdy zobaczyłam na gałązkach mięty, maleńkie kropeczki nieokreślonego koloru, nie sądziłam, że to mszyce. Szkodniki, które znałam wyglądały inaczej. Przeważnie były czarne lub zielone i o wiele większe od “moich” mszyc. W dodatku gęsto oblepiały roślinę, a “moje” mszyce były gdzieniegdzie. Zaczęłam szukać pomocy, żeby dowiedzieć się co zaatakowało moje zioła. Informacje, które zdobyłam trochę mnie zaskoczyły.
Wiele gatunków mszyc
Najbardziej zaskoczył mnie fakt, że występuje kilkaset gatunków mszyc. Mają przeróżne kolory: zielone, szare, czerwone, czarne. Możemy też spotkać mszyce prawie przezroczyste i białe lub kremowe. W dodatku ich ciała są albo matowe, albo błyszczące. “Moje” mszyce były maleńkie, ale i tak widziałam, że te “kropki” były błyszczące w kolorze brązowo-zielonym. Do dokładnego obejrzenia szkodników, potrzebowałam szkła powiększającego. Myślę, że na początku to może były larwy, bo z czasem mszyce robiły się większe.
Mszyce różnią się też wielkością i kształtem. Są gatunki, które żerują na konkretnych roślinach i często mszyce nazywa się od nazwy ich ulubionej rośliny. Rzadko występują pojedynczo, przeważnie ciasno do siebie przylegają, tworząc całe kolonie. Szkodniki te bardzo szybko się rozmnażają, samica w jeden sezon może wydać kilka licznych pokoleń.
Mszyce – szkodniki roślin, wysysające ich soki
Mszyce posiadają aparat ssący, który pozwala im wysysać soki z tkanek roślin. Szkodliwe są zarówno larwy jak i dorosłe osobniki. Ponadto mszyce przenoszą różne choroby, które mogą zaatakować roślinę. Najczęściej są to choroby wirusowe. Działanie mszyc doprowadza do zamierania rośliny, która najpierw przestaje rosnąć, a na jej liściach pojawiają się przebarwienia. Charakterystycznym objawem jest też żółknięcie i skręcanie się liści. Narażone na ataki mszyc są łodygi i liście roślin.
Biedronki lubią mszyce
Mszyce wydzielają słodką lepką maź, którą lubią mrówki. Mówi się, że mrówki specjalnie hodują mszyce i bronią je przed wrogami. Największymi naturalnymi wrogami mszyc są biedronki, które chętnie się nimi żywią. Niektórzy zalecają zbierać biedronki na spacerze i przynosić je do ogrodu czy na balkon lub zachęcać je, żeby same przylatywały. Podobno wystarczy posadzić obok kolorowe rośliny, które przyciągają biedronki lub spryskać te zaatakowane przez mszyce słodką wodą. Niestety u mnie biedronki by się nie sprawdziły, bo musiałabym je więzić w domu, a tego by raczej nie przeżyły.
Mszyce skrzydlate i nie skrzydlate
Dużą ciekawostką dla mnie była informacja, że mszyce dzielimy na skrzydlate i nie skrzydlate. Doczytałam, że młode osobniki nie mają skrzydeł, dopiero w drugim roku życia, gdy dostaną skrzydła mogą się przemieszczać. Uznałam, że “moje” mszyce są tak maleńkie, że na pewno nie mają skrzydeł, bo przecież są u mnie krótko. A skoro ich nie mają, to ja nie muszę się martwić, bo nie “przefruną” na inną doniczkę. Dlatego nie odizolowałam mojej zaatakowanej mięty.
Parę dni później byłam bardzo zdziwiona, gdy zobaczyłam te same mszyce na ziołach obok mięty. Ale to jeszcze nic, bo “moje” mszyce zawędrowały też na inny parapet i wessały się w kolejną miętę. Wiedziałam już, że informacja o “młodych nie skrzydlatych” mszycach nie była precyzyjna. Próbowałam więcej dowiedzieć się na ten temat, ale szczerze mówiąc trochę tego nie ogarniam. Kto ma skrzydła a kto nie? To przestało być ważne, trzeba było martwić się każdą odmianą mszyc.
Jaja mszyc w ziemi
Możliwe, że moje szkodniki nie miały skrzydeł, bo tak naprawdę nie wiem skąd mszyce wzięły się na moich ziołach. Czytałam, że jaja składają w ziemi, gdzie te potrafią długo leżeć. Myślę, że jaja mszyc kupiłam z ziemią doniczkową. Dlatego teraz zawsze przed wysiewem prażę ziemię w piekarniku. W ten sposób pozbywam się jaj i larw różnych szkodników. Jeśli coś się pojawi, to raczej przez okno. Prażąc ziemię usuwam też zarodniki pleśni i grzybów, które możemy spotkać w kupnej ziemi.
Ekologiczne metody na mszyce
Postanowiłam walczyć z mszycami na dobre, zwłaszcza że widziałam ich coraz więcej. Odpadały wszystkie chemiczne metody walki z mszycami. Ponieważ zaatakowały moje zioła, zależało mi tylko na metodach ekologicznych. Do metod walki z mszycami podchodziłam trochę sceptycznie, po doświadczeniach jakie miałam, gdy próbowałam zlikwidować ziemiórki. Ponieważ mszyc było mało, myślałam że dość szybko sobie z nimi poradzę. Przedstawię Wam zaledwie kilka metod, które wypróbowałam likwidując mszyce. Wszystkie sposoby znalazłam w internecie.
Mechaniczne usuwanie mszyc
Jak wspomniałam, na początku mszyc było mało. W dodatku były tylko na jednej roślince. Dlatego na początek wybrałam ręczne usuwanie mszyc. Usuwałam je zgniatając przez chusteczkę. Przeczytałam, że zgniecione mszyce wydzielają soki, które odstraszają inne osobniki. W ten sposób miałam pozbyć się mszyc. Czynność tą powtarzałam codziennie i mszyc było o wiele mniej. Ale gdy tylko przez parę dni pozwalałam sobie na “urlop od zgniatania” mszyce powracały w coraz większych ilościach. Niestety sposób ten był czasochłonny i wymagał idealnego wzroku.
Mszyce w kąpieli wodnej
Zniechęcona powyższą metodą, spróbowałam kolejnej. Chodziło o spłukiwanie mszyc zimną, bieżącą wodą. Doniczkę z zaatakowaną roślinką wkładałam do wanny i dość mocnym strumieniem wody polewałam każdą gałązkę, jednocześnie ściągając mszyce palcami. Widziałam jak mszyce spływają i bardzo mnie to cieszyło. Niestety bardzo trudno jest ściągnąć w ten sposób jaja i bardzo małe mszyce, bo dość mocno trzymają się gałązki. Dlatego zabieg trzeba często powtarzać. Warto też przed opłukiwaniem zabezpieczyć doniczkę, przed nadmiarem wody, bo w ten sposób łatwo możemy przelać roślinę.
Oprysk na mszyce
Ponieważ mszyc nie ubywało, a nawet pojawiały się na innych ziołach, postanowiłam zastosować opryski. Najpierw wybrałam znany mi już z wojny z ziemiórkami oprysk z wrotyczu pospolitego, skrzypu polnego i pokrzywy. Wrotycz zebrałam na łące i ususzyłam, skrzyp i pokrzywę, kupiłam w postaci herbat. 20 gram takiego suszu zalałam 1 litrem wrzątku i zostawiłam, żeby się zaparzył.
Po wystygnięciu i odcedzeniu rozcieńczyłam w stosunku 1:1 z odstaną wodą. Dodałam kroplę płynu do naczyń, żeby oprysk lepiej przylegał do rośliny i pryskałam. Gdy walczyłam z ziemiórkami, naparem tym podlewałam ziemię. Tym razem w walce z mszycami zastosowałam typowy oprysk. Mszyc było mniej, ale jednak nie potrafiłam pozbyć się ich całkowicie.
Uwaga na ocet na mszyce!
W międzyczasie szukałam innych metod walki z mszycami. Kolejny był oprysk z octu. Ponieważ pierwszy raz się z tym spotkałam, sprawdziłam tą metodę na różnych stronach. Metoda miała być skuteczna i bezpieczna. Nigdzie nie doczytałam o jaki ocet chodzi, wszędzie było samo słowo “ocet”. Więc uznałam, że chodzi o zwykły spirytusowy, najbardziej popularny. Wiem, że taki ocet jest skuteczny na różne “domowe dolegliwości”, dlatego pomyślałam, że może się sprawdzić jako preparat na mszyce.
Należy wymieszać ocet z wodą w stosunku 1:10, zalecane jest wlewanie octu do wody, a nie odwrotnie. Do spryskiwacza wlałam 10 porcji odstanej wody, a następnie 1 porcję octu. Dodałam też kroplę płynu do naczyń, dla lepszej przyczepności preparatu. Wskazane było obfite spryskiwanie rośliny zaatakowanej przez mszyce. W tym momencie mszyce były w dwóch doniczkach: z miętą i tymiankiem. Wcześniej padła mi już jedna mięta, ale nie wiem, czy przez mszyce. Swoją drogą mięta ma odstraszać mszyce, tak samo jak inne rośliny: czosnek, cebula, lawenda. A “moje” mszyce wybrały właśnie miętę.
Zabiłam mszyce, miętę i tymianek
Do dziś zastanawiam się, czemu nie wypróbowałam oprysku z octu na jednej doniczce, tylko od razu wstawiłam do wanny i miętę i tymianek. Na mięcie mi tak nie zależało, bo jakoś marnie rosła. Ale tymianek….mój najpiękniejszy jaki miałam. Pamiętam jak liczyłam jego listki jak był mały i obroniłam go przed gąsienicą. Żałuję, że nie mam nawet żadnego zdjęcia na pamiątkę.
Wstawiłam doniczki z ziołami do wanny i spryskałam roztworem z octu. Zostawiłam, żeby woda z octem trochę ociekła. Już po godzinie zauważyłam zmiany, niestety na gorsze. Moje zioła były jakby spalone, poszarzały i oklapły. Najpierw myślałam, że może ciśnienie ze spryskiwacza zrobiło im krzywdę, ale przecież robiłam już inne opryski. Po kilku godzinach listki mięty i tymianku były szare i skręcone. Gałązki przypominały jedwabne nici (podobnie wyglądały moje włosy po źle zrobionych pasemkach w latach 90-tych).
Wtedy już wiedziałam, że nie uratuję moich ziół. Na drugi dzień zioła były całkiem suche. Popłakałam nad nimi i wyrzuciłam. Tak pozbyłam się mszyc, ale jak widzicie nie tylko. Ku przestrodze pokazuję Wam filmik znaleziony na YouTube, na którym oprysk z octu też nie jest polecany.
Mleko i szare mydło na mszyce
Znalazłam jeszcze inne sposoby na mszyce, ale nie musiałam już ich próbować. Nie będę ich dokładnie opisywać, tylko o nich wspomnę, bo może ktoś z Was właśnie walczy z plagą mszyc i będzie mógł z nich skorzystać. To tylko taki trop, w danym kierunku. Chodzi jeszcze o opryski z mleka, ale czytałam, że potem pozostaje nieprzyjemny zapach, zwłaszcza latem. Polecane są też opryski z szarego mydła, sody oczyszczonej lub czosnku, niestety nie doczytałam dokładniej o co chodzi.
Mam nadzieję, że mszyce już się u mnie nie pojawią. Jeśli jednak będę musiała z nimi walczyć, poszukam innych metod. A może naprawdę nie chodziło o ocet spirytusowy tylko np. o jabłkowy? Ale czy to nie jest na tyle ważna różnica, żeby o niej nie wspominać? Stosowaliście u siebie opryski z octu na mszyce, jaki był efekt? Może ja znowu coś źle zrobiłam. Podzielcie się swoimi sposobami na walkę z mszycami, myślę że niejedna osoba ma z nimi problem.
Ana