Zioła na balkonie muszą wiele przetrwać, ale pewnie i tak urosną
Próbuję hodować zioła w doniczkach
Od dwóch lat próbuję wyhodować zioła w doniczkach, żeby mieć je pod ręką w kuchni. Zioła te miały być zarówno ozdobą mojej kuchni, jak i łatwo dostępnym dodatkiem do różnych potraw. Niestety, chociaż bardzo się staram, hodowla ziół w domu, nie za bardzo mi wychodzi. Dlatego chcę spróbować czegoś innego i postanowiłam hodować zioła na balkonie. W sumie już dawno powinnam wykorzystać moje dwa całkiem spore balkony, do hodowli ziół. Mój dom otacza też spory ogród, w którym rośnie tylko trawa i drzewa owocowe. Nie piszę tego, żeby się chwalić, chcę Wam pokazać, że ja mam gdzie hodować zioła i wcale nie musi to być kuchnia. Tylko właśnie doniczki z ziołami w kuchni, były i są moim marzeniem. Nie jest też tak, że zrezygnuję z hodowli ziół w domu, bo nadal jest to moim priorytetem.
Ostatnio opisywałam, jak w tym roku zaczynam na nowo moją przygodę z ziołami w doniczkach. Jak bardzo się staram, żeby wszystko było jak należy. Na tą chwilę mam 3 doniczki większe i 9 mniejszych z nowo wysianymi ziołami, które stoją na parapecie od zachodniej strony. Kiedy już podrosną i nic się nie wydarzy, przeniosę do kuchni, na specjalnie przygotowaną kratkę. Niestety przeważnie kratka ta, wisi pusta. Tak moje zioła w doniczkach, wyglądają po prawie dwóch tygodniach od wysiewu. Nie zapeszając, na razie jestem zadowolona, chociaż wschodzą w różnym tempie.
Zioła na balkonie traktuję gorzej
Jeśli chodzi o zioła na balkonie, to jakoś podświadomie traktuję je trochę po macoszemu. Mam wrażenie, że i tak co bym nie zrobiła, to pięknie wyrosną. Po prostu taka jest natura i rośliny wolą rosnąć na dworze. Jestem dziwnie pewna, że moje zioła na balkonie będą bujne i zdrowe. Może właśnie dlatego, trochę to odwlekałam, bo będę zazdrosna, że te domowe zioła w doniczkach, nie będą chciały tak ładnie rosnąć.
Nie wiem jak poczuję się, kiedy jednak poniosę porażkę i nawet zioła na balkonie nie będą chciały rosnąć. To potwierdzi, że naprawdę nie mam ręki do roślin i żaden ze mnie ogrodnik. Niestety niektórzy ludzie się do tego nie nadają, ale ja nadal chcę próbować. Natomiast jeśli chodzi o zioła na balkonie, jak na razie nie mam zamiaru bardzo się starać. Myślę, że one i tak będą rosły same, przy mojej niewielkiej pomocy. Może jednak się mylę, bo jestem trochę obrażona, że trudno mi wyhodować zioła w domu?
Za chwilę napiszę Wam jak podeszłam do tematu i jak wysiałam zioła na balkonie. Sami zobaczycie, że aż tak się nad nimi nie trzęsłam. Wspomnę jeszcze tylko, że coraz częściej myślę o tym, żeby wykorzystać mój ogród i zrobić jakiś zielnik, a może nawet mały warzywnik, ale to jeszcze nie w tym sezonie.
Zioła na balkonie próbowałam hodować już w tamtym roku, przeznaczając na nie jedną doniczkę. Muszę przyznać, że całkiem ładnie rosły, dopóki mój kot, ich nie przekopał. Potem zioła trochę odbiły, ale skończył się ich okres wegetacyjny. Najbardziej byłam zadowolona z koperku, bo w domu tylko raz udało mi się wyhodować ładny koperek. Oprócz koperku hodowałam też bazylię i miętę. Na koniec sezonu, miętę przesadziłam do doniczki w domu.
Przygotowałam doniczki balkonowe
W tym roku dokupiłam jeszcze dwie doniczki balkonowe. Tym razem są dłuższe i węższe. Do tych nowych doniczek chciałam wysiać nasiona ziół, zakupione w tamtym sezonie. Nie wiem, czy te nasiona się jeszcze nadają, zwłaszcza, że przechowywałam je w miejscu, gdzie pojawiła się wilgoć. Za żadne skarby świata, nie wysiałabym takich nasion w doniczkach w domu. Ale jako zioła na balkonie – no cóż, najwyżej nie wzejdą. To już moje pierwsze macosze traktowanie.
Jeśli chodzi o przygotowanie doniczek, to zrobiłam tak jak zawsze. Zadbałam o to, żeby w dnie pojawiły się dziurki, u mnie wyszły co około 10 cm. Swoją drogą, trochę nie rozumiem, czemu większość kupnych doniczek, nie ma gotowych dziurek w dnie. Niektóre mają zaznaczone miejsca, które łatwo przebić, jeśli czujemy taką potrzebę. Ale te balkonowe, były z wyjątkowo grubego plastiku, trudnego do kobiecego potraktowania. Doniczki umyłam jak te ostatnio, w mydle dla niemowląt, bo nadal nie kupiłam mydła ogrodniczego. Potem zdezynfekowałam wodą z octem i olejkiem z oregano. Opłukałam, wytarłam do sucha i mogłam działać dalej.
Przygotowałam ziemię i keramzyt
Kolejna sprawa, przygotowanie podłoża. Jak już często wspominałam, nigdy nie wykorzystuję dwa razy tej samej ziemi. Zawsze kupuję nową ziemię, w moim przypadku, jest to zwykła ziemia uniwersalna. Droższe i lepsze wersje ziemi doniczkowej mnie zawiodły, więc nie przepłacam. Każdą kupną ziemię wyparzam w piekarniku, żeby pozbyć się szkodników, pleśni i grzybów. Dokładnie jak to robię, możecie przeczytać w “Prażenie ziemi doniczkowej, czyli jak pozbyć się szkodników”. Razem z ziemią wyparzam też piasek i keramzyt, które wykorzystuję do doniczek. Ziemia po wyparzeniu powinna swoje odstać, żeby odbudowała się jej mikroflora.
I tutaj przechodzimy do drugiego macoszego traktowania. Nie sądziłam, że do tych trzech doniczek, będę potrzebowała aż tak dużo ziemi. Miałam wyparzoną i odpowiednio przygotowaną ziemię, ale starczyło jej tylko na dwie doniczki. Nie chciałam czekać kolejne dwa tygodnie, aż wyprażona ziemia dojdzie do siebie i do jednej doniczki dodałam ziemię, która leżakowała po prażeniu tylko jeden dzień. A co zioła na balkonie nie urosną? Oczywiście do ziemi dodałam wyprażony wcześniej piasek oraz bio nawóz do ziół.
Została jeszcze sprawa keramzytu. Bardzo rzadko wykorzystuję keramzyt już wcześniej używany. Na pewno zawsze wyrzucam całą zawartość doniczki razem z keramzytem, kiedy mam w niej jakieś szkodniki. Nie będę grzebać w robakach i wydłubywać z ziemi kulek keramzytu. Czasem jednak próbuję odzyskać keramzyt i tak było teraz. Mój zimowy, ziołowy ogródek, po prostu nie chciał rosnąć. Wprawdzie w niektórych doniczkach walczyłam z pleśnią, ale raczej ją pokonałam. Okazało się, że keramzytu też mi zabrakło na jedną doniczkę, a w majówkę sklepy nieczynne, więc odzyskany keramzyt, wygotowałam przez godzinę na wolnym ogniu. Mam nadzieję, że sterylizacja zabiła ewentualne zalążki pleśni i grzybów. Do doniczek w domu, dałabym tylko nowy i wyprażony keramzyt, ale zioła na balkonie, pewnie i tak sobie poradzą.
Wysiałam zioła na balkonie
Przyszedł czas, żeby wysiać zioła na balkonie. Zaczęłam od wsypania do każdej doniczki około 2-3 cm warstwy keramzytu. Potem wsypałam przygotowaną i wymieszaną z piaskiem ziemię. Zostawiłam od góry około 4 cm pustego miejsca, żeby woda nie wypłukiwała ziemi, zwłaszcza przy ulewnych deszczach. Całość delikatnie uklepałam i polałam wodą z bio nawozem, bo ziemia była już trochę przesuszona.
Dwie dłuższe doniczki, podzieliłam na 5 w miarę równych części, zaznaczając je walającymi się po szafce kuchennej plastikowymi słomkami. W ten sposób, wyznaczyłam takie mini ogródki dla ziół. Oczywiście, kiedy zioła już wzejdą (o ile wzejdą), słomki zabiorę i wykorzystam innym razem.
Do każdego mini ogródka siałam jeden rodzaj ziół. Starałam się pamiętać, że niektóre zioła rosną w górę, a inne się płożą lub zwisają. Brałam też pod uwagę ogólny wygląd poszczególnych ziół oraz częstotliwość ich podskubywania. W jednej z doniczek posiałam w kolejności: bazylię, szczypiorek, pietruszkę, koperek i rukolę. Do drugiej wybrałam więcej ziół prowansalskich: oregano, tymianek, rozmaryn, koperek i majeranek. Nasiona wysiałam dość gęsto, bo jak wspominałam, nie wiem czy wzejdą. Jeśli jednak się okaże, że zioła na balkonie ładnie wzeszły, trochę je poprzerywam, może nawet przeflancuję do doniczek w domu.
Resztę nasion wysieję w ogrodzie
Postanowiłam wykorzystać wszystkie nasiona, jakie mi zostały z tamtego roku. Dlatego nie dość, że posiałam je gęsto, to resztkę nasion, które mi zostały wsypałam do jednej paczki. Taką mieszankę różnych ziół, wysieję w ogrodzie pod różami pnącymi. Jest tam dużo wolnej ziemi, którą trzeba tylko pielić z chwastów. Róże rosną w górę i nie powinny przeszkadzać. Bardziej boję się, że szkodę ziołom wyrządzą moje zwierzęta. Pies beagle, który uwielbia kopać w ziemi i kot, który może zrobić tam kuwetę. Ale nie wiem już co zrobić z resztą nasion, a wyrzucać też nie chcę. Dlatego spróbuję wysiać, najwyżej nic z tego nie wyjdzie.
Puste opakowania przycięłam i wcisnęłam w nacięte krótkie słomki do napojów. Chciałam w ten sposób zaznaczyć sobie, w którym miejscu rośnie które zioło. W dodatku uważam, że tak jest ładnie. Tylko pewnie znowu się zdziwię, kiedy zioła na balkonie urosną i będą wyglądały inaczej niż na “zdjęciach poglądowych”. Już nie raz się na to nacięłam.
Przesadziłam mój zimowy ogródek
Opisałam jak wysiałam zioła do nowych balkonowych doniczek. Teraz napiszę, co postanowiłam zrobić z doniczką balkonową, którą kupiłam w tamtym roku. Oczywiście przygotowałam ją jak należy, wsypałam keramzyt i wyparzoną ziemię z piaskiem, tu dałam tą odstaną ziemię. Do tej doniczki postanowiłam przesadzić moje ziołowe niedobitki, które próbowałam hodować zimą. Niestety pomimo tego, że często czytałam, że zimą też można mieć świeże zioła w doniczkach pod ręką, to mój zimowy ogródek okazał się porażką. Wprawdzie niektóre zioła, trochę odżyły, gdy przez okna zaczęło zaglądać wiosenne słońce, to jednak nie wierzę, żeby zdrowo i bujnie wyrosły. Ale przecież, to też moje ziołowe dzieci, więc postanowiłam dać im szansę i trochę wolności na balkonie. Może jeszcze mnie zaskoczą. Do przesadzenia miałam: rozmaryn, bazylię, 3 pietruszki, 2 mięty i 2 tymianki, a wszystko to bardzo liche.
Zioła delikatnie wyciągnęłam z doniczek, lekko podważając ziemię. Korzonki ziół opłukałam w zimnej wodzie i położyłam do miski. Następnie oprószyłam je cynamonem, który ma działanie odkażające. Zrobiłam tak dlatego, że niektóre moje zioła zimą walczyły z pleśnią w doniczkach. Cynamon, nie tylko pomaga zlikwidować pleśń, ale również wpływa na lepsze ukorzenianie się roślin. Dlatego cynamonem posypałam też otwory w ziemi doniczkowej, do których przesadzałam zioła. Przesadzone zioła podlałam wodą z bio nawozem. Może nowe życie na balkonie bardziej im się spodoba.
Oczywiście, pogoda w tym roku, nie pozwala na wystawienie doniczek z ziołami. Muszę poczekać, aż wreszcie przyjdzie wiosna i zrobi się cieplej. Nie chcę przecież, żeby zioła na balkonie od razu zmarzły. Dlatego póki co, moje doniczki balkonowe stoją na parapetach w domu, od strony wschodnio-południowej.
A zioła na balkonie muszą to przetrwać
Patrząc trochę na logikę, to przecież zioła na balkonie, nie będą miały wcale tak słodko. Trzeba wziąć pod uwagę skoki temperatury, często między dniem a nocą, różnice są bardzo duże. Zresztą nawet między poszczególnymi dniami, temperatura może zmieniać się nawet o kilkanaście stopni. A zioła na balkonie muszą to przetrwać. Niby zioła na balkonie mają stały dostęp do słońca, ale i ono może być zabójcze. Trzeba pamiętać, żeby podlewać zioła na balkonie, rano lub wieczorem. Podlewając je w największy upał, możemy je nawet zagotować, zwłaszcza jeśli stoją bezpośrednio na betonowej posadzce. Zbyt silne słońce może spowodować więdnięcie ziół i zbyt szybkie wyparowywanie wody z doniczek. A zioła na balkonie muszą to przetrwać.
Zioła na balkonie są też narażone na przeciągi i silne wiatry, czego jak dla mnie nie powinny lubić. Zioła w doniczkach nawet w domu, nie lubią przeciągów. A co dopiero silny wiatr na dworze. Wyobraźcie sobie te wichury,, które zrywają dachy, to doniczek nie pozwalają? A ulewne deszcze czy burze? Przecież nawet latem zdarzają się silne opady gradu. A zioła na balkonie muszą to przetrwać.
Została jeszcze jedna rzecz, dla mnie najważniejsza – szkodniki, które łatwiej będą mogły zaatakować zioła na balkonie. W każdej chwili będzie mogła przylecieć jakaś franca ziemiórka, mama żarłocznej gąsienicy, czy inna menda np. mszyca. One wszystkie będą u siebie i jak zobaczą zioła na balkonie, to będą chciały to wykorzystać. Hodując zioła w domu, próbowałam bronić je przed tymi szkodnikami, które były nieproszonymi gośćmi. A tak zioła na balkonie muszą same to przetrwać.
No dobra trochę im pomogę przetrwać ten balkonowy poligon, ale czy w domu zioła nie miały by lepiej? A jednak, mimo moich prób, cały czas się buntują i nie chcą rosnąć, tak jak ja bym chciała. Będę jednak konsekwentnie i z uporem próbowała wyhodować zioła w doniczkach w domu. Może to, że zacznę hodować zioła na balkonie, nauczy mnie jak zostać ogrodnikiem. Może z czasem spodoba mi się zabawa w balkonowy zielnik i bardziej będę się starać. Każda nowa rzecz sprawia, że nabieram doświadczenia.
Ana