...
codzienna toaleta
Rozważ(Ania)

Sedes – stojący, czy wiszący? Który łatwiej umyć?

Wybór sedesu – to nie temat tabu

Temat tabu? Niby wstydzimy się o nim mówić, bo nie wypada, a korzystamy z niego kilka razy dziennie. To takie ludzkie i normalne, bo przecież sedes jest teraz w prawie każdym domu. Często remontując łazienkę musimy podjąć decyzję, jaki sedes w niej stanie lub zawiśnie. Co będzie dla nas bardziej odpowiednie? I właśnie dzisiaj zajmę się tym tematem (chciałam napisać “pochylę się nad tematem”, ale zabrzmiało dziwnie).

Jak zwykle nie będę poruszała kwestii wyglądu, chociaż pewnie też jest ważny. Po prostu, o gustach nie dyskutuję, mogę tylko ogólnikowo wspomnieć, czy coś mi się podoba czy nie. Bardziej zależy mi na tym, żeby pomóc Wam wybrać taki sedes, który łatwiej da się umyć. I nie chodzi mi też o umycie go w środku, bo tutaj raczej nie ma znaczenia, czy sedes jest stojący czy wiszący. Od tego zależą inne cechy, ale nie o nich chcę dzisiaj pisać. A ponieważ w moim domu są dwie łazienki i mam zamontowany zarówno sedes wiszący, jak i stojący, to mogę podzielić się moimi doświadczeniami, związanymi z ich używaniem.

Sedes myje się również z wierzchu

Dlaczego temat uważam za godny uwagi? Ponieważ, dbanie o czystość toalety, nie polega tylko na zalaniu jej wnętrza chlorem i powieszeniu kostki odświeżającej. Jeśli chcemy, żeby łazienka była czysta, musimy zadbać też o elementy wierzchnie sedesu i otoczenie wokół niego. Dlatego warto wybrać odpowiedni sedes, żeby mycie go również z wierzchu, nie było katorgą. Niestety wiem co piszę, bo ja w przypadku sedesu stojącego tak właśnie mam, co opiszę na końcu. Chcąc ustrzec innych przed taką sytuacją, poruszam ten temat. Łatwość dostępu do mytych przez nas elementów jest bardzo ważna, tak samo jak to, żeby było ich jak najmniej i łatwo się je myło. I w tym przypadku nieważne jest nawet to, jakich środków czystości czy sprzętów używamy. Ja często korzystam z czyszczącej mocy ziół, ale gdy mam utrudniony dostęp, to tak naprawdę niewiele jest w stanie mi pomóc.

kwietnik z toalety

Musimy pamiętać, że w łazience często jest wilgoć, która w połączeniu z kurzem zrobi nam niezłe błotko. Zbierająca się woda to również często, zbierający się kamień. Jeśli dodatkowo mamy problem z wentylacją, to możemy mieć też problem z pleśnią. Czyszczenie czarnych ognisk pleśni z ciężko dostępnych miejsc jest bardzo trudne i bywa niewygodne. Ci co mają problem z pleśnią w łazience i nie tylko wiedzą, że ta właśnie wybiera miejsca, gdzie rzadziej możemy sięgnąć, żeby likwidować ją na bieżąco. Dlatego często w trudnych miejscach, mamy całe żyjące własnym życiem kolonie pleśni

Do tego całego dziadostwa musimy dorzucić jeszcze, skrawki opadającego papieru toaletowego, który często się kruszy. A jeszcze wirujące wszędzie kłaczki z ręczników, bo frotte często się sypie. No i walające się włosy, których w łazience może być sporo, bo głównie tam je czeszemy i suszymy.

Dom do mieszkania, nie do sprzątania

Wiem, że wszystko co opisuję wygląda obrzydliwie, ale niestety takie jest życie. Od początku prowadzenia bloga miałam zamiar pokazywać, nie tylko piękne strony życia i pięknie wystylizowane zdjęcia. Chciałam pokazywać też prozę codzienności i związane z nią problemy. Bądźmy szczerzy, nie wierzę, że w każdym normalnym domu, łazienka cały czas lśni czystością i wygląda tak jakby nikt z niej nie korzystał. Taki piękny “katalogowy świat”.

Często widzę na zdjęciach w internecie białe, puchate dywaniki w łazience na podłodze. Naprawdę? U mnie ciemniejsze są przybrudzone i przydeptane, i to po jednym dniu, a umywalka często ma osad z mydła. I wiecie co? Nie wstydzę się tego, ja i moja rodzina po prostu żyjemy. Wiem, że sama wstawiłam wystylizowane zdjęcie fragmentu mojej łazienki, ale to był wpis o relaksie i kojarzył się z porządkiem. Dlatego teraz pokażę Wam, jak moja łazienka wygląda na co dzień, kiedy korzystają z niej cztery osoby. 

normalna łazienka na co dzień

Kiedyś jedna z firm produkujących środki czystości, miała fajne hasło reklamowe. Od razu je polubiłam i od tej pory jest moim mottem: “ Dom jest do mieszkania, a nie do sprzątania”. To co teraz napisałam nie znaczy, że nie sprzątam, bo wierzcie mi, ja ciągle sprzątam, często po innych. Ale uważam po prostu, że dom ma żyć. Na stole mogą stać brudne szklanki, a ja mogę usiąść na kanapie, nie bojąc się, że porozwalam pięknie poukładane  poduszki.

Mam dosyć idealnego świata pokazywanego w mediach, katalogach, filmach czy innych sytuacjach. Naprawdę, osoby mniej odporne, mogłyby wpaść w depresję mając świadomość, że prowadzą nieidealny dom. Od razu na myśl, przychodzą mi młode osoby, np. świeże mężatki, które cały czas zastanawiają się, co z nimi jest nie tak i co o nich pomyśli ukochany mąż. Ale wracając do tematu, bo przecież musimy wiedzieć co mamy umyć, jeśli chcemy mieć w miarę normalny i czysty dom, a w tym przypadku łazienkę.

Sedes bez zbędnych ozdobników

Najpierw porada bardzo ogólna, dotycząca zarówno sedesu wiszącego, jak i stojącego. Powinniśmy wybierać takie muszle klozetowe, które z wierzchu mają jak najmniej zaułków, zawijasów i innych zbierających kurz “ozdobników”. Pamiętam, że tak stylizowane sedesy były modne w latach 90-tych. Zresztą ta epoka słynęła z różnych stylistycznych udziwnień. Zawsze gdy widziałam taki sedes w sklepie, współczułam osobie, która będzie go musiała regularnie myć. Niektóre miejsca były tak wąskie, iż podejrzewam, że dałoby się je wyczyścić tylko patyczkiem kosmetycznym, albo i on byłby za gruby. Dzięki za taką ozdobę, dzięki której “rzeźbiony” sedes zamienia się w zakurzony koszmarek. Z czasem tego typu muszle klozetowe zaczęły znikać, chociaż nawet teraz widuję w sklepach lub katalogach, te ze zbędnymi ozdobami.

Po prostu warto zwracać uwagę na kształt zewnętrzny sedesu i analizować jego wygląd, również pod kątem przyszłego utrzymania go w czystości. Współcześnie sedes też może być ozdobą, ale nasza epoka stawia na minimalizm i proste formy. Z jednej strony, taki gładki, zabudowany sedes łatwiej umyć, ale z drugiej strony kształty ich są czasem za bardzo futurystyczne. Niektóre nawet, nie przypominają sedesu. Myślę, że należy szukać czegoś pomiędzy… a wybór jest przeogromny. Zastanówmy się jednak, jaki rodzaj sedesu chcemy zamontować w naszej łazience. Czy nasz sedes ma stać, czy wisieć i który łatwiej umyć?

ozdobny sedes stojący

Sedes stojący – więcej elementów do mycia

Nie będę dokładnie opisywała montażu sedesu kompaktowego WC, bo nie jestem monterem. Jeśli potrzebujecie tego typu instrukcje, w internecie na pewno znajdziecie wpisy i filmy pokazujące, co należy zrobić, żeby zamontować sedes stojący. Ja jako typowa pani domu, która stara się dbać o porządek, skupię się na tym, jakie części są widoczne, jak już nasz sedes dostojnie stoi na swoim miejscu. Jest to dla mnie o tyle ważne, bo ja muszę te części regularnie myć i byłoby idealnie, gdyby było ich jak najmniej. Niestety jeśli chodzi o sedes stojący, części do mycia mamy więcej. Poniżej opiszę te bardziej skomplikowane, starsze typy, z których jeden sama posiadam.

Teraz, gdy oglądam katalogi produktów, czy programy o remontach widzę, że te nowsze toalety kompaktowe, mają inne rozwiązania dotyczące montażu. Większość elementów jest ukryta, co na pewno ułatwia sprzątanie. Nie wiem tylko, czy sedesy z takimi rozwiązaniami, nie są droższe. Jednak mimo wszystko, w większości przypadków za muszlą klozetową zostaje przestrzeń, którą też trzeba umyć. Domyślam się, że z reguły ciężko jest tam wjechać mopem. Widuję też toalety stojące, które są jakby przyklejone do ściany. Wtedy nie musimy nic myć za sedesem, ale często taki sedes wygląda topornie. Kończę temat wyglądu sedesu stojącego, bo zaczęłam wchodzić w omijaną przeze mnie strefę gustu.

nowoczesny sedes stojący

Sedes stojący – co musimy umyć?

Po pierwsze musimy umyć samą miskę klozetową z wierzchu, co i w przypadku sedesu wiszącego miałoby miejsce. Do tego dochodzą inne elementy. Specjalnie na potrzeby tego  wpisu zaliczyłam parę sklepów, kilka stron internetowych i uwaga dwie toalety publiczne. Chciałam zobaczyć, czy tylko ja mam tak “wieloelementowy” sedes stojący. Od razu przepraszam, że nie będę nazywała poszczególnych elementów po imieniu lub przekręcę ich nazwy, opiszę je tak jak umiem.

Mój sedes oprócz wspomnianej muszli klozetowej ma z tyłu kolanko, łączące go z podłogą. Co już dla mnie jest problemem, bo to trudno umyć. W dodatku w miejscu łączenia kolanka z podłogą, jest okrągła osłona, która gdy ją wycieram podąża za ruchem ręki. Nie mogę przytrzymać jej drugą ręką, bo obie ręce się nie zmieszczą (reszta opisu później). W dodatku, między osłoną, a sedesem i między osłoną, a ścianą, mam jakieś około czterocentymetrowe przerwy, które też ciężko umyć. Ryzykuję reputacją, pokazując Wam zdjęcie mojej niedomytej w tym miejscu łazienki, ale może gdy na końcu przeczytacie, jak wygląda moje sprzątanie, spojrzycie bardziej łaskawym okiem na to zdjęcie. 

kolanko za sedesem

W toaletach publicznych, znalazłam też inne rozwiązania. Gdy je zobaczyłam uznałam, że jestem szczęściarą, bo mój sedes nie jest taki skomplikowany. Wiem, że czystość tych toalet publicznych nie jest najlepsza, ale szczerze współczuję osobom, które muszą je myć. Łączę się z nimi w bólu i szanuję ich pracę.

odpływ za sedesem

A sprzątania takiego rozwiązania, nawet nie próbuję sobie wyobrazić…

rura kanalizacyjna

Sedes stojący – co jeszcze zbiera brud?

Oprócz wspomnianych łączników czy kolanek, musimy pamiętać, że sedes stojący, trzeba jakoś przymocować do podłogi. Do tego służą śruby, często w widocznych miejscach. Je też trzeba myć. Często można spotkać nakładki maskujące śruby, co faktycznie ładniej wygląda. Od razu mówię, że też takie miałam i też je myłam. Do czasu, aż spod nich zaczęła wypływać rdza. Okazało się, że skraplająca się woda wpływała pod nakładki, doprowadzając śruby do rdzewienia. W dodatku, gromadziła się tam pleśń, więc nakładki sobie poszły. Wolę na bieżąco kontrolować stan moich śrub, niż kiedyś przypadkowo zlecieć z ubikacji. 

Kolejna sprawa to fakt, że w miejscu łączenia sedesu z podłogą, często zbiera się brud i kamień. Dokładne umycie tego, zabiera dużo czasu. Niekiedy miejsce to pokrywane jest silikonem, co też nie do końca może być dobrym wyborem. Silikon w tym miejscu szybko się brudzi i nie zawsze ładnie wygląda. Poniżej pokazuję kolejną perełkę z toalety publicznej. 

Ale musimy pamiętać też o nieszczęsnym wężyku doprowadzającym wodę do spłuczki, który przeważnie nie wygląda za ładnie i równie trudno go umyć. I oczywiście o całym zbiorniku na wodę do spłukiwania, a ten często jest dość duży. Bywa tak, że głównie za nim i pod nim skrapla się woda, co doprowadza do powstawania kamienia i pleśni. Jak widzicie, sedes stojący to cała masa elementów do umycia, w dodatku z trudnym do nich dostępem.

silikon wokół sedesu

Sedes wiszący – mniej elementów do mycia

Sedes wiszący montowany jest na stelażu ukrytym w ścianie. Tutaj też nie będę dokładnie wchodziła w temat montażu, bo się nie znam. Dla mnie ważne jest to, że sedes wiszący łatwiej można umyć. Wszystkie elementy doprowadzające i odprowadzające wodę są niewidoczne i ja nie muszę ich, ani oglądać, ani myć. Hurra! Na zewnątrz mamy tylko miskę klozetową, oczywiście z deską, no i wbudowaną w ścianę spłuczkę. Spłuczka często dzielona na dwie części, przeważnie stanowi dodatkową ozdobę i z reguły łatwo ją umyć.

Jeśli chodzi o sam sedes, to mocuje się go do specjalnego stelażu, który potem jest zakrywany płytkami i często w ten sposób, powstaje półka na różne drobiazgi. Dzięki temu, że cały system jest schowany, często nie widać żadnych śrub, które też mogą zbierać brud. Wprawdzie mój podwieszany sedes ma wgłębienia, w których są śruby, ale wierzcie mi, są tak zamocowane, że umycie ich nie stanowi problemu. Nie zbiera się tam dużo kurzu, a samo wgłębienie dodaje uroku. 

sedes wiszący

Sedes wiszący – idealny zakup

Natomiast sama muszla klozetowa, może mieć różne kształty, więc i umycie jej może być łatwiejsze lub trudniejsze. Mimo wszystko uważam, że sedes wiszący, jest o wiele wygodniejszy do umycia, niż sedes stojący. Dodatkowo, o wiele łatwiej umyć podłogę wokół sedesu i pod nim, bo mamy łatwy dostęp. Można po prostu wjechać mopem i już. Sedes wiszący pozwala też, na łatwiejsze umycie płytek obok niego, a tych za nim nie musimy myć, bo jest do nich jakby przyklejony. 

Wydawałoby się ideał, więc po co jeszcze w sklepach są sedesy stojące? Otóż wprawdzie coraz bardziej popularny jest sedes wiszący, to nie zawsze możemy go zamontować. Często jest to niemożliwe w starych kamienicach lub mieszkaniach. Dodatkowo, cały system sedesu wiszącego jest przeważnie droższy od sedesów stojących. Często właśnie to jest czynnikiem decydującym o wyborze. Nie będziemy np. inwestować w mieszkanie “na chwilę” czy toaletę w pracy. Oczywiście to tylko sugestie, bo są osoby bardziej inwestujące w miejsce pracy, niż w dom, np. kosmetyczki. Sedes wiszący często nie jest też wybierany, ze względu na przyszłe, ewentualne awarie. No bo co jak strzeli rura, a wszystko zabudowane? Myślę, że i na to są sposoby, a i prawdopodobieństwo, że strzeli pewnie małe. Ale osoby rozważne, takie jak ja, mogą mieć takie dylematy. Ja pomimo mojej rozwagi, na przyszłość wybiorę wygodę.

sedes wiszący w dużej łazience

Moje doświadczenia w myciu sedesu

Ja po moich doświadczeniach wiem, że nigdy już nie zamontuję sedesu stojącego. Kiedyś w obu moich łazienkach stały takie i żyłam, ale wtedy nie było innych. Wtedy też miałam inny układ łazienek i dojście do wszystkich zakamarków toalety w celu jej umycia, było łatwiejsze. Teraz w jednej z łazienek mam sedes wiszący i jestem zachwycona wygodą jaką mi daje. I nie chodzi mi o siedzenie na nim, tylko o jego umycie. W drugiej łazience mam sedes stojący, nie pytajcie dlaczego, bo nie wiem. Nie pamiętam, czemu tak wybraliśmy. Być może dlatego, że to łazienka, z której korzystają głównie moi starsi Rodzice, z którymi mieszkamy. Może to oni tak woleli? Remont robiliśmy jakieś 10 lat temu i tyle czasu się męczę. 

Układ łazienki dość mocno mnie ogranicza w dostępie, do dokładnego umycia sedesu. Z obu jego stron mam bardzo mało miejsca, żeby głębiej sięgnąć i umyć dokładnie wszystkie elementy. O wiele wygodniej byłoby, gdybym miała tam sedes wiszący. A tak, moje sprzątanie wygląda następująco. Najpierw między ścianę, a sedes lub między kabinę prysznica, a sedes, wkładam głowę i namierzam brud. Potem wyciągam głowę i wkładam rękę, po omacku szukając namierzonego brudu. Głowa i ręka razem się nie mieszczą. A wszystko to na kolanach w pozycji, “nie podchodź od tyłu”. Czasem, gdy mnie ktoś zawoła lub wystraszy, to gwizdnę głową w sedes. I gdzie tu mówić o komforcie sprzątania. Muszę jeszcze dodać, że na wszystko mam mało czasu, bo Rodzice dość często korzystają z łazienki. Dlatego “akcja fugi” czy “akcja dokładne mycie kabiny”, to całkiem inne historie, niż bieżące utrzymywanie czystości toalety i reszty łazienki.

sedes stojący w małej łazience

Remont musi poczekać

Pewnie dziwicie się, czemu nie zrobię remontu skoro tak się męczę i łazienka ewidentnie remontu wymaga. Otóż na razie nie mogę, ze względu na moich Rodziców. Opisywana łazienka jest na parterze, gdzie Rodzice mają również sypialnię. Gdybym robiła remont łazienki, potrzebowałabym na to przynajmniej kilku dni, bo nie bralibyśmy ekipy. Rodzice, a zwłaszcza Mama, ze względu na choroby i wiek (83 lata), nie byliby w stanie wchodzić po schodach i korzystać z łazienki na piętrze.

Dlatego, nie narzekam, padam na kolana i myję. Za każdym razem jednak, myślę o tych wszystkich osobach, które być może właśnie popełniają ten sam błąd, wybierając w sklepie sedes stojący. Dlatego, żeby ustrzec następne osoby, zdecydowałam się na ten dość osobisty wpis.

Ana

Może zechcesz komuś polecić...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Seraphinite AcceleratorOptimized by Seraphinite Accelerator
Turns on site high speed to be attractive for people and search engines.