...
szafki kuchenne
Sama zrobiłam

Szafki kuchenne – sama wiem, jakie chcę!

Czas na moje doświadczenia z remontem

Ostatnio uświadomiłam sobie, że mija właśnie 2 lata, od kiedy remontowałam kuchnię, czekając na zamówione szafki kuchenne. Pomyślałam, że jeśli mam coś napisać na ten temat, to właśnie teraz, bo za chwilę stwierdzę, że temat jest za stary, żeby go poruszać. A myślę, że warto podzielić się z innymi, swoimi doświadczeniami, zwłaszcza, że to dość ingerujący w życie rodziny remont. 

Z różnych przyczyn, moja kuchnia bardzo długo, nie przechodziła generalnego remontu. Po drodze były wprawdzie metamorfozy, dotyczące tapetowania lub malowania ścian, a nawet przesunięcia zlewu. W trakcie którejś z tych metamorfoz, okleiłam też częściowo stare szafki kuchenne, dodając im świeżości, co spowodowało, że odświeżyłam też dodatki. Tym razem jednak, czekała mnie większa metamorfoza.

Przerażał mnie remont kuchni

Pamiętam jak bardzo byłam przerażona wizją remontu kuchni. Szukałam porad w internecie, jak ogarnąć ten cały chaos. Szczególnie pomocne były dla mnie opowiadania innych, zwykłych ludzi, nie jakieś poradnikowe ogólniki. Czytałam na forach, typu “co bym zmieniła, gdybym miała teraz remontować kuchnię”, “co się sprawdziło, a co okazało totalną porażką”. Najbardziej zapadł mi w pamięć wpis opisujący oczekiwania a rzeczywistość, który polecam ku przestrodze, zwłaszcza, że całość okazała się dość kosztowna.

Między innymi dlatego, postanowiłam opisać swoją historię, na temat remontu kuchni. Zwłaszcza, że prawie wszystko dotyczące remontu, sama zaprojektowałam. A pamiętam, jak trudno było w ogóle zacząć, trzeba było ogarnąć tyle szczegółów. Wybór blatów, podłogi, okapu i innych sprzętów oraz tych wszystkich drobnych dodatków, zostawiłam na później. Dlatego te tematy opiszę w osobnym artykule. Najpierw skupię się na meblach, bo to głównie szafki kuchenne definiują pomieszczenie. Zajmują najwięcej miejsca i od razu rzucają się w oczy. Do nich można dobrać całą resztę. Chcę, żebyście wiedzieli, że prawie wszystkie odnośniki z tego wpisu, prowadzą do moich artykułów, w których znajdują się inne zdjęcia mojej kuchni. Gdybyście chcieli je zobaczyć, to serdecznie zapraszam.

szaro-granatowa kuchnia

Sama wiem, jakie szafki kuchenne chcę

To właśnie o szafki kuchenne bałam się najbardziej. Byłam przerażona tym, że będą niefunkcjonalne i ciągle będę zirytowana tym, że nic już nie mogę zrobić. Niektóre elementy kuchni, były oczywiste, jak np. zmywarka koło zlewu. Ale resztę musiałam dobrze rozplanować. Długo zastanawiałam się nad zleceniem projektu, ale w końcu uznałam, że tylko ja wiem, jakie mają być moje szafki kuchenne. Co będę w nich trzymać i w którym miejscu. Ważne dla mnie było też to, jak moje szafki kuchenne, będą się otwierać i jak będą zorganizowane w środku. Postanowiłam, że to jest moja kuchnia i sama ją zaprojektuję. Nikt, nie musi mi narzucać, gdzie mam trzymać mąkę, a gdzie patelnie. Strasznie się bałam, że nie dam rady z projektem, ale uznałam, że o pomoc zawsze mogę poprosić później.

Moje piękne granatowe szafki kuchenne

Najpierw chciałam zwizualizować nowe szafki kuchenne, żeby je sobie jakoś wyobrazić. Dlatego zaczęłam od wyboru koloru. Uznałam, że jak już oczami wyobraźni zobaczę te moje szafki kuchenne, to potem łatwiej mi będzie “zajrzeć” do ich środka i odpowiednio je rozplanować.

Przez długie lata, szafki w mojej kuchni, były koloru jasnego brązu i nawet mi się podobały. W międzyczasie, niektóre fronty, okleiłam tapetą samoprzylepną, w kolorze jasnej mięty. Wtedy też dopasowałam do tego koloru, resztę kuchennych dodatków, np. chlebak czy suszarkę do naczyń.

Teraz chciałam zupełnie czegoś innego. Wiedziałam jedno, górne szafki kuchenne, mają być jasne, a dolne ciemne. Dość szybko wybrałam kolor szafek górnych. Postawiłam na jasny popiel. Z szafkami dolnymi, miałam mały problem. Wstępnie pomyślałam o szmaragdowych, ale za bardzo przypominały te moje miętowe. W końcu oba odcienie są zielone. Jeden jasny, drugi ciemny, ale jednak zielone. Potem oczami wyobraźni zobaczyłam piękne granatowe szafki kuchenne w odcieniu szafirowym… i przepadłam. Wiedziałam już, że takie właśnie chcę! 

granatowe szafki kuchenne

Wszędobylskie białe szafki kuchenne

Zaczęłam szukać w internecie granatowych mebli kuchennych, ale niestety znajdowałam głównie białe. Nie wiem, co ludzie mają z tymi białymi szafkami w kuchni. Na szczęście, ta moda już mija. I nie chodzi tu wcale o to, że mi się nie podobają, bo o gustach nie dyskutuję, co często podkreślam, w swoich wpisach. Chodzi o to, że może białe szafki kuchenne, nie przeszkadzałaby mi tak bardzo, gdyby nie były wszędzie. W każdym sklepie, w każdym katalogu i w każdym programie o remontach. Ale najgorsze było to, że białe szafki kuchenne, były w prawie każdym domu. Miałam wrażenie, że wszystkie kuchnie na świecie, wyglądają tak samo. W dodatku wszyscy wybierali fronty typu szejkerskiego. Mając takie szafki kuchenne, nie wiedziałabym, czy jestem u siebie czy u sąsiada. To takie nudne i oczywiste.

białe szafki kuchenne

Ja chciałam czegoś innego, czegoś bardziej oryginalnego. W dodatku granatowe szafki kuchenne, kojarzą mi się ze stylem wiejskim, lekko rustykalnym, który chciałam delikatnie wprowadzić do mojej kuchni. Od zawsze, podobał mi się właśnie taki styl. Bardzo bałam się, powiedzieć reszcie rodziny, jakiego koloru szafki kuchenne wymyśliłam. Ale o dziwo, szybko się zgodzili, może uznali, że to ja jestem szefową. Mimo wszystko, na każdym etapie remontu, liczyłam się z ich zdaniem. Ale za bardzo nie protestowali, więc w efekcie, prawie wszystko do mojej kuchni zaprojektowałam sama.

Dokładnie wymierzyłam kuchnię

Kiedy już miałam wybrane kolory moich szafek kuchennych, śmielej postanowiłam podejść do dalszego projektu. Zaczęłam od wymierzenia kuchni. Okazało się, że mam do dyspozycji 13 m kwadratowych. Na szafki kuchenne postanowiłam przeznaczyć dwie ściany, ustawiając je w literę L. Jedna ze ścian ma 3,10 m, a druga 4,20 m. Całkiem dużo, ale trzeba było odjąć trochę na sprzęty kuchenne, zwłaszcza, że wcześniej nie miałam zmywarki, a lodówka stała osobno. No i na końcu dłuższej ściany znajdują się drzwi, po odjęciu których, na szafki kuchenne i sprzęty miałam 3,20 m. Tutaj pokażę końcowy projekt, widziany oczami fachowca.

projekt kuchni

Zaczęłam od rozplanowania, najważniejszych elementów, takich jak zlew czy kuchenka gazowa. Wiedziałam, że tych sprzętów, nie będziemy przenosić, ewentualnie trochę przesuniemy. Potem zaplanowałam, gdzie chcę mieć lodówkę. I dopiero wtedy, pozostałe luki, zaczęłam wypełniać szafkami. Postanowiłam, że zacznę od rozrysowania dolnych szafek, dopasowując je do pozostałych sprzętów. Dopiero potem do nich, spróbuję dopasować górne szafki kuchenne. Do czego konkretnie będą użyte dane szafki kuchenne, jeszcze nie wiedziałam. Wiedziałam jednak, że na niektórych rzeczach, naprawdę bardzo mi zależy. Ale o tym napiszę następnym razem. Dokładnie przedstawię, co skrywają moje szafki kuchenne i czy jestem zadowolona z takiego układu.

Dopasowałam szafki kuchenne do innych sprzętów

Zaczęłam od ściany, na której mam przyłącza wody i gazu. Rozplanowałam ustawienie zlewu, zmywarki i płyty gazowej z piekarnikiem. Wiedziałam, że w narożniku ma być szafka na garnki i patelnie, a dopiero potem może być szafka ze zlewem. Marzyłam też o wąskim cargo pomiędzy tymi szafkami i po cichu liczyłam, że się zmieści.

Czyli licząc od ściany, najpierw 60 cm na szafkę narożną, potem może 15 cm na cargo, no i zlew, na który przeznaczyłam szafkę o szerokości 45 cm. Następnie zmywarka w zabudowie o szerokości 60 cm. Obok, piekarnik i płyta, czyli kolejne 60 cm. Do drzwi zostało mi jeszcze (uwzględniając już 15 cm cargo przy zlewie), całe 80 cm. Dlatego bardzo ucieszona, przy piekarniku, zaplanowałam trzy szuflady o szerokości 60 cm i zostało mi jeszcze miejsce na kolejne wąskie, tym razem 20 cm cargo. Łał!!! Oczywiście poczytałam, czy piekarnik może sąsiadować ze zmywarką i okazało się, że nie ma przeciwwskazań. 

piekarnik w zabudowie

Czas na górne szafki kuchenne

Teraz do tego co już miałam narysowane, mogłam dopasować górne szafki kuchenne. Znowu zaczęłam od narożnika. Najpierw skośna szafka narożna (bo taką chciałam), na którą musiałam przeznaczyć 60 cm. Potem nad zlewem 60 cm szafka typu pawlacz, na suszarkę do naczyń, bo nie wszystko myję w zmywarce, np. drewniane przybory kuchenne. Następnie nad zmywarką szafka o szerokości 60 cm. Wreszcie okap nad płytą gazową, na który też potrzebowałam 60 cm. Dalej nad szufladami kolejna szafka o szerokości 60 cm i 20 cm zakończenie otwartymi półkami, na których mi zależało. Znowu łał! Nie było tak źle. Bardzo się ucieszyłam, że wszystko co najważniejsze się zmieściło, na tej długości ściany. Zmotywowana, przeszłam do drugiej ściany, żeby zaprojektować szafki kuchenne. 

Moje marzenie – szafka spiżarka

Jednym z moich marzeń, była szafka zawierająca spiżarkę, najlepiej z wygodnym dostępem do zawartości. Uznałam, że chcę, żeby moja spiżarka, była obok lodówki, bo ona też jest rodzajem spiżarki. Pasowało mi to również dlatego, że wolałam, żeby lodówka, nie była przy samej ścianie. Wyobraziłam sobie, że wtedy trudniej by się ją otwierało.

Na spiżarkę wybrałam wysoką szafkę cargo o szerokości 30 cm. Zależało mi też na tym, żeby była wysokości lodówki, czyli 203 cm. Mam świadomość, że moja lodówka nie będzie żyła wiecznie, ale mam nadzieję, że uda mi się kupić kolejną w tej wysokości. Nie chciałam dzielić tej szafki na dwa kolory, więc uznałam, że cała będzie w kolorze górnych szafek kuchennych. Wyobraziłam sobie, że cała jasnopopielata, lepiej będzie pasowała do ściany i do lodówki. Miała być jasnym zakończeniem zabudowy. Na zdjęciach, które pokazuję, moja lodówka, nie ma jeszcze przełożonych drzwi. Po ich przełożeniu, jest o wiele lepiej.

Szafki kuchenne na drugiej ścianie

Projektując dalej, również najpierw skupiłam się na szafkach dolnych, do których potem dopasowywałam górne szafki kuchenne. Z drugiej strony lodówki, zaplanowałam szafkę o szerokości 40 cm. Następnie w miejscu szafki dolnej, chciałam mieć trzy szuflady, szerokie na 80 cm. I tak doszłam do szafki narożnikowej, w której miałam trzymać garnki i patelnie.  Cała ta szafka, miała mieć 100 cm długości, a sam front 40 cm.

Przyszedł czas, na dopasowanie górnych szafek. Obok lodówki, zaplanowałam szafkę o szerokości 40 cm. Potem nad szufladami, szeroka 80 cm szafka typu pawlacz, czyli kolejne moje marzenie. Następnie znów szafka 40 cm i narożnikowa szafka, która była też uwzględniana na poprzedniej ścianie i na którą teraz też potrzebowałam 60 cm. Znowu się udało.

jasne szafki kuchenne

Wyspa – stół w mojej kuchni

Moja kuchnia miała zawierać jeszcze jeden element, a mianowicie wyspę, która miała być jednocześnie stołem. Normalnym stołem, o normalnej wysokości, przy którym można usiąść na normalnym krześle, a nie na stołku barowym. To ze względu na moich starszych rodziców, z którymi mieszkam, ale też dlatego, że zwykły stół kojarzy mi się ze wsią. Tam nie znajdziemy wysokiej wyspy, ze stołkami barowymi. Nie chciałam też, żeby przy mojej wyspie siadało się z boku, waląc kolanami o jej boczną ściankę. 

Dlatego wymyśliłam sobie, że chcę po prostu szafkę o szerokości 80 cm i głębokości 40 cm. A na niej ma być położony blat o szerokości 90 cm i długości 130 cm, zakończony z drugiej  strony nogami i taka całość stworzy stół. Wiecie ile się naszukałam w katalogach i stronach internetowych, żeby coś takiego znaleźć? I nie znalazłam. Zaczęłam wątpić, czy jest to wykonalne. Zapytałam mojego wykonawcę, czy wymyślam i czy da się to zrobić. Powiedział, że tak i że nawet będzie funkcjonalne. Dla mnie stół w kuchni jest bardzo ważny, to kolejny blat roboczy i punkt informacyjny, na którym mogę zostawić karteczkę z wiadomością dla reszty rodziny. Tu na pewno ją zobaczą.

Dopiero, jak już moja wyspa się produkowała, znalazłam w internecie, jakieś archiwalne zdjęcie podobnej wyspy-stołu. Nie było tam już ani ceny, ani wymiarów. Nawet, jeśli tego typu wyspa, nie jest modna, to i tak taką chciałam. Moja kuchnia też jest trochę w stylu retro i taka wyspa, do niej pasuje. Możecie to też zobaczyć, we wpisie o doniczkach z ziołami w mojej kuchni. A tu pokazuję wyspę od przodu, czyli co widać po wejściu do kuchni.

wyspa stół kuchenny

Pokolorowałam mój odręczny projekt

I tak dobrnęłam do końca projektu, byłam taka szczęśliwa. Oczywiście wymierzyłam wszystko jeszcze 7 razy (około 17). Wtedy przyszedł czas, na rozplanowanie, co ma być w danej szafce. Zapisywałam to sobie na frontach, mojego szkicu. Sprawdziłam, czy wszystko mi pasuje i czy o czymś nie zapomniałam. Skonsultowałam to jeszcze z rodziną i uznałam, że jeśli się uda, to będę miała takie szafki kuchenne, jakie chciałam.

Potem przyszedł czas na mój ulubiony element – nieprofesjonalne narysowanie projektu. Sprawiło mi to ogromną frajdę. Nawet wszystko ładnie pokolorowałam. Nie uwzględniłam tylko szafek narożnych, bo nie wiedziałam jak je narysować. Tak zrobiony projekt zaniosłam do wybranego miejsca, który robi kuchnie na zamówienie. Wprawdzie, moglibyśmy zrobić to sami, tak jak szafkę na buty, ale szafki kuchenne, to zbyt duże wyzwanie. Wolałam zlecić to profesjonalistom. Mogłam też u nich zamówić projekt, ale ja swój miałam i byłam bardzo konkretna i zdecydowana, w tym czego chciałam. Liczyłam się jednak, z tym, że nie wszystko, co zaplanowałam może wypalić, ale po cichu marzyłam o cudzie lub ewentualnych minimalnych korektach. Pokazuję Wam projekt, który narysowałam, uwzględniając już poprawki, bo tamten mi zabrali.

narysowane szafki kuchenne

Rzut oka profesjonalisty i małe korekty

Po profesjonalnym wymierzeniu kuchni przez fachowca, okazało się, że trzeba wprowadzić  małe zmiany. Po pierwsze, przy samej ścianie obok spiżarki, trzeba było dodać 5 cm listwę maskującą, ze względu na wystający parapet, który i tak zwęziliśmy do minimum. Bez tej listwy, front szafki spiżarki, nie mógłby się wysuwać. W ten sposób uciekło 5 cm. Kolejna zmiana dotyczyła dolnej szafki narożnej. Wybrałam system cargo magik, który zajmuje 105 cm, a na front potrzeba 45 cm. W moim projekcie, uwzględniłam 40 cm front. Straciłam kolejne 5 cm. Ustaliliśmy, że po prostu zamiast 40 cm szafek obok lodówki, zrobimy szafki 30 cm, zarówno dolną, jak i górną. Natomiast nad dolnym frontem szafki narożnej, zrobimy górną szafkę o szerokości 45 cm. To były jedyne zmiany, dotyczące tej ściany.

Jeśli chodzi o drugą ścianę, to do samego końca nie było wiadomo, czy będzie potrzebna listwa maskująca w dolnym narożniku. To miało się okazać dopiero przy montażu. Listwa miała wynosić 5 cm, więc na wszelki wypadek, wąska szafka cargo przy drzwiach, też została wykonana węższa, czyli 15 cm. Oczywiście, dotyczyło to też górnych otwartych półek, które również zostały zmienione na 15 cm. Wolałam takie rozwiązanie, niż gdyby miało się okazać, że szafka i półki się nie zmieszczą. Niestety sytuacja z listwą, trochę mi namieszała, ale o tym napiszę w następnych wpisach.

Na koniec uzyskaliśmy też fachowe porady. Między innymi dotyczyły poprowadzenia rur od wody i gazu, żeby nie przeszkadzały w montażu szafek. Pomocne były też inne rady, np. odpowiedniego położenia płytek na ścianie między szafkami. Dostaliśmy też bardziej profesjonalnie, bo komputerowo wykonany projekt naszej przyszłej kuchni.

komputerowy projekt kuchni

Czekałam cierpliwie na szafki kuchenne

Zostało jeszcze dobranie odpowiednich odcieni kolorów oraz frezowania, jakie miały mieć moje szafki kuchenne i można zamawiać wykonanie projektu. Jeśli chodzi o uchwyty meblowe, to wybraliśmy nasze ulubione, które często wykorzystujemy. Oczywiście trzeba było jeszcze wybrać blaty kuchenne, ale o tym napiszę w artykule o dodatkach “Kuchnia, to nie tylko szafki kuchenne…”

Dostaliśmy wycenę, która nas zadowoliła (wcześniej sprawdziliśmy gdzie indziej i …ee). Deklarowany czas wykonania projektu szafek, około 3 miesięcy, ale się z tym liczyliśmy. Wiedzieliśmy, że u dobrych, długo się czeka. To nam nawet pasowało, bo resztę remontu, wykonywaliśmy sami po pracy, więc trochę się ciągnęło. Mieliśmy też więcej czasu, na dobranie reszty elementów. 

Moje szafki kuchenne, spełniły oczekiwania

To, że moje szafki kuchenne, już prawie się robiły, wcale mnie nie uspokoiło. Przecież one cały czas, były tylko w mojej głowie, no i na moim rysunku. Nadal przeglądałam wszystkie katalogi, oglądałam programy o remontach i strasznie się denerwowałam. Najbardziej chyba bałam się o kolor. Wprawdzie dostałam próbkę frontów w wybranych kolorach, które wypożyczono mi do domu, ale to było za mało. Byłam ciekawa, jak zaprezentują się w całości moje szafki kuchenne i czy kolor granatowy, nie będzie za ciemny. Gdy mówiłam komuś, że zamówiłam granatowe szafki kuchenne, wszyscy mi odradzali i namawiali na….. białe. SZOK! 

Teraz, po prawie dwóch latach, mogę śmiało powiedzieć, że nie żałuję. Jestem bardzo zadowolona, z mojej kuchni. Niczego bym w niej nie zmieniła, poza małym szczegółem, dotyczącym listwy maskującej, o której już wspominałam. Dokładniej opiszę to, we wpisie o doborze sprzętów kuchennych.

Tym razem, chciałam opowiedzieć swoją historię i zachęcić Was do podobnych działań. Uwierzcie w siebie, nie bójcie się marzyć, nie bójcie się projektować. To, że sama zaprojektowałam moje szafki kuchenne, które w dodatku spełniły moje oczekiwania, sprawiło, że jestem z siebie dumna. A to bardzo fajne uczucie.

Ana

Może zechcesz komuś polecić...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Seraphinite AcceleratorOptimized by Seraphinite Accelerator
Turns on site high speed to be attractive for people and search engines.